Wszystko pięknie, ale te trzy słowa to nie streszczenie filmu a streszczenie twojej oceny nt. filmu, więc proponuje abyś chociaż wypowiadał się świadomie jeśli już to robisz i na dodatek krytykujesz. Od początku filmu wiadomo jak się film skończy, był to celowy zabieg a żeby się nie skupiać zbytnio na tym czy film się skończy happy endem, czy nie a po to żeby móc cieszyć wspomnianą przez ciebie choreografią, muzyka, aranżacją. Krytykując film za to jak autorzy filmu chcieli go zrobić, to tak jakbyś krytykował że nudzisz się na meczu piłki nożnej bo mimo że piłkarze genialnie kopią to nic nie robią rękami i cie to nudzi. Swoją drogą dzisiaj jest duży pęd na rozrywkę, na zaskakiwanie, oczarowanie, Youtubue, mam talent, powodują że ludzie wszystko już widzieli, wszystko wiedzą i tylko parę osób przez całe życie zachwyci się chociaż przez chwilę widokiem księżyca, czy zachodem słońca bo dla reszty jest to za mało spektakularne.

W pełni podzielam zdanie użytkownika tkkolek. Chciałem podobnie skomentować jakże nietrafny pierwszy post. Zaoszczędziłeś mi trochę pisania bo w zasadzie nic dodać nic ująć. Na samym początku dowiadujemy się jak się skończy. Film wg. mnie jest po prostu śwetny chociaż irytująco się zaczyna.
PS cieszę się, że od czasu do czasu wyjdę sobie na balkon w nocy i pogapię się na księżyc.

Masz prawo oceniać film w taki sposób jaki chcesz, ale na pewno to nie wina ilości obejrzanych filmów wpłynęła na to, że moulin rouge do Ciebie nie przemówił. Sam obejrzałem filmów tysiące (dosłownie, średnio 1-2 dziennie przez ostatnie 20lat), a mimo wszystko na Moulin Rouge bawiłem się świetnie i kompletnie nie przeszkadzały mi błędy fabularne. Mimo, iż film oceniłem na 10, kilka lat temu, pod wpływem emocji (teraz zapewne byloby inaczej) to nie zmieniam jej, ponieważ skoro był w stanie wywołać u mnie emocje tak silne żeby wystawić 10 to znaczy, że na nią zasłużył;-)

Ja kocham się gapić na zachodzące/wschodzące słonce, księżyc, kwiaty, wodospady, zjawiska przyrodnicze, kocham poezję, ksiązki, muzykę, sztukę, taniec i teatr, ale zgadzam się z autorem pierwszego postu.
To, że do mnie film nie przemówił i nie dostrzegłam w nim nic poza piękną scenografią (główny watek przebanalny i nie poruszający ni trochę), nie czyni mnie pozbawioną wrażliwości i cyniczną. Podobnie jak autora wątku. Ocena filmu, jest ZAWSZE indywidualna, subiektywna.
Sporo jest filmów, gdzie widać świetną grę aktorską, które zachwycają muzyką czy scenografią, a są nudne jak flaki z olejem i vice versa.

Pomijając gusta i guściki - film na pewno genialny nie jest. Lubię musicale, ale takie, które mają jeszcze jakąś fabułę i nie są w każdym calu kiczowate.

p.s. sory za literówki