PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7874}
7,3 123 411
ocen
7,3 10 1 123411
7,2 23
oceny krytyków
Moulin Rouge
powrót do forum filmu Moulin Rouge!

Rozumiem, że to nagromadzenie kiczu, oraz nawiązanie do współczesnych przebojów miało nadać filmowi artystyczny posmak. Dla mnie jednak film jest zupełnie niestrawny! Najdotkliwiej dobiły mnie te techniawy i bollywoodzkie rzężenie na ostatnim przedstawieniu. Gra Nicole Kidman (i dźwięki, jakie tu wydaje) pasowały by bardziej do filmu porno.
Jedynie dwie piosenki się tutaj udały: Like a Virgin i Roxanne (nawet lepsze od oryginału :)). Moulin Rouge to potencjał, który został sknocony. To tak, jak malowanie obrazu przez bezsensowne chlapanie na płótno różnych kolorów. Wychodzi papka, której nie da się przetrawić.
Jak dla mnie - porażka!
3/10

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

Dla mnie film był wspaniały. Daje mu 10/10.

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

to lepiej nie zabieraj się za oglądanie dzieł Pollocka :>

ocenił(a) film na 3
diana6echo

i za taki uważam ten film... może i w dziełach Jacksona Pollocka jest jakiś artyzm, jednak wykracza to poza moje ramy gustu i pojmowania sztuki ;] rzecz niestrawna dla mnie i tyle. też mógłbym wziąć i roztrzaskać różne kolory na płótnie i promować to jako 'sztukę pełną ekspresji', zatem nie wypowiem się w tym temacie.

ocenił(a) film na 3
Bruce_Lee

Popieram. =.= Mnie jednak bardziej od jego 'hollywoodzkowości' wkurzała naiwność tego filmu.

ocenił(a) film na 10
Mitsukowa

no ty to już w ogóle trzymaj się z dala od bajek Disneya :>

ocenił(a) film na 8
Mitsukowa

To, że film nie mieści się w czyiś ramach pojmowania sztuki jest absolutnie zrozumiałe. Każdy ma inne. Czynienie jednak zarzutu z naiwności fabuły jest bardziej niż debilne. PRZECIEŻ TO JEST OPERETKA!

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

Może nie wiesz, ale ten kicz nagromadzony w filmie jest celowy, więc jako tako nie można tego uznać za kicz. O kiczu można mówić w przypadku, gdy film ma być fajny, a ten kicz wychodzi przypadkowo, co bardzo często zdarza się niestety przy współczesnych filmach. W tym przypadku bogata kolorystyka, szalone sceny i piosenki nadają filmowi pewnej bajkowości, czaru.
Cieszę się, że doceniasz chociaż Roxanne, bo to rzeczywiście rewelacja (też sądzę, że lepsze od oryginału, który i tak jest świetny).

ocenił(a) film na 10
madzixxx

Moulin Rouge nie trafia do wszystkich. Jest pełen chaosu i już tu wspomnianego kiczu, którym reżyser bawi się i tworzy z niego sztukę, co jest nie łatwym zadaniem oraz wymaga prawdziwych umiejętności, aby z czegoś co jest niewątpliwie wadą zrobic cechę, która czyni film prawdziwym arcydziełem kinematografii. Celowe przesycenie kolorem, muzyką, grą aktorów, scenariuszem! Takie kino jest sztukę, nie można zawsze by realistą. Na codzień można by poważnym, ale należy znaleźc miejsce dla szaleństwa i romantyzmu w naszym życiu, chocby w kinie :)

ocenił(a) film na 9
krwisten07

ale co za dużo to niezdrowo- nie mogłam się połapać o co kaman jak były piosenki. Niby okej, do treści pasują, a raczej ją rozwijają- wiadomo musical, ale pomieszane sceny były za bardzo, kamera dziwnie ułożona, zupełnie jak na polskich reality-show'ach

ocenił(a) film na 8
ewitaaa13

O, właśnie, dobrze powiedziane!
Po prostu forma jest miejscami przekombinowana, jakby twórcy filmu chcieli dziwnymi kadrami, ujęciami nadać na siłę "artystyczny" (=ambitny) klimat.

ocenił(a) film na 9
madzixxx

Tutaj zgodzę się w 100%
Ten musical jest cudowny właśnie dzięki bogatej kolorystyce, błyskotkom i innym romantycznym dodatkom, które tworzą niesamowity klimat. Niestety, dla odbiorcy nieczującego czaru takiej bajkowej oprawy i romantycznych uniesień bohaterów... Będzie to wszystko zwykłym kiczem. Takie określenie jest bardzo krzywdzące dla tej produkcji. Na szczęście miejsce (wprawdzie 25 ale jednak) na liście AFI's Greatest Movie Musicals broni choć troszeczkę Moulin Rouge! przed niewłaściwymi osądami :)

ocenił(a) film na 3
madzixxx

madzixxx:
Po pierwsze napisałem 'Rozumiem, że to nagromadzenie kiczu... miało nadać filmowi artystyczny posmak.' więc wiem że to było celowe ;] po drugie, kicz wcale nie musi być przypadkowy, bo istnieje coś takiego jak 'operowanie kiczem'.

Panie (?) powyżej: doceniam coś takiego jak romantyzm, nie uważam się za realistę , więc to nie jest opinia człowieka niewrażliwego czy ograniczonego. Bajkowość i czar? Cóż, tego jest pełno, miasto jest bardzo surrealistycznie wykonane. Czasami układy mogą zachwycić (jak śpiewają o swoim przedstawieniu do melodii cancana). Ogólnie? Nie byłoby źle. Tylko...
Tylko wytłumaczcie mi, proszę. Co to za techniawy? Dlaczego w filmie dziejącym się w XIX wieku mamy jakieś ohydne techno oraz brzmienia typu drum & bass, a układy (zwłaszcza gdy pokazywany jest klub) przypominają fatalny teledysk typu jakieś Sugar Babes??!
Taki film mam traktować poważnie? Oczekiwałem porządnego musicalu a nie Lady Gagi. To jest właśnie ten kicz, który nie jestem w stanie przetrawić.

Bruce_Lee

Świetny musical o niepowtarzalnym klimacie - co poniektórzy nazywają ,,kiczem,, .Są gusta i guściki mi akurat przypadł do gustu, choć na początku nie byłam przekonana do musicali.

Bruce_Lee
Kabaret Moulin Rouge słynie z cyrkowych,przekoloryzowanych, bogatych strojów, które go uczyniły jednym z najlepszych kabaretów na świecie.Dlatego też reżyser nie chciał odbiegać od tego wizerunu i przekazał widzu jak wyglada widowisko w stylu tego kabaretu.Wielki ukłon dla reżysera, że się podjął tak ciężkiego zadania by wyłonić tę magię, która z pozoru może wydać się tandetnym kiczem.Miedzy dzisiejszym kiczem ( produkcje boliwood i tym podobbne) a klimatem, który oddaje Moulin Rouge jest cienka granica, dlatego tak wielu ludzi nie widzi w tym filmie tej perełki.Pozwole sobie przetoczyć twoją myśl,,To tak, jak malowanie obrazu przez bezsensowne chlapanie na płótno różnych kolorów. Wychodzi papka, której nie da się przetrawić."No właśnie cała sztuka polega na zobaczeniu w tych różnych barwach tego piekna.Piekna z którego słynie kabaret Moulin Rouge .Co do tzw. techniawy to się zgodze.Również mi się nie specialnie podobała,ale przynajmniej odczuwałam jakąś pozytywną energię:).W wiekszości piosenki były wspaniałe(szczególnie Roxanne, like a Virgin i your song).Na koniec wspomnę, że owa Lady Gaga i tym podobne nie wyssały tych swoich charakterystycznych strojów z palca.Powiązanie dziwnych strojów z tandetną muzyka jest kiczem(nie chce urazić fanów Gagi), ale nie powinno porównywać się kabaretu, który zapoczątkował orginalne,cyrkowe stroje,które w tym wieku były czymś nowym,innym z Gagą, która szuka rozgłosu i popularności swoim stylem wprowadzając coś co kiedyś już było.

ocenił(a) film na 2
Bruce_Lee

Nie tylko do mnie nie trafia, nie jestem w stanie obiektywnie znaleźć aspektów, które mogą się spodobać innym (poza romantyczną miłością). Kiedy szargany był numer Nirvany, o mało nie zemdlałam (mimo że za nimi nie szaleję). Dla mnie jeden z nielicznych filmów, którym dałam ocenę "bardzo zły", a bywam "bardzo łagodna" w ocenach szmir.

ocenił(a) film na 4
Ametria

I mnie się nie podobał. Liczyłam na coś lepszego. Rozumiem, że taki film potrzebował mnóstwa kolorów, cukierkowych efektów, ale bez przesady. Na każdym kroku efekty rodem z disneyowskich bajek. Śpiewanie największych hitów było bardzo przewidywalne i nudne. Nie wiem co reżyser chciał osiągnąć, ale w mojej opinii film był bardzo słaby.

ocenił(a) film na 5
reinette

Dla mnie ten film był kompletnie nie do przetrawienia. Zazwyczaj we wszystkich, nawet w słabszych filmach staram się coś docenić, zauważyć pozytywne strony, ale tutaj nie jestem w stanie tego zrobić. Mówiąc szczerze dawno nie widziałam tak słabego filmu.

ocenił(a) film na 6
Bruce_Lee

Ja przez pierwszą godzinę czułam się bardzo zawiedziona, ponieważ słyszałam same ochy i achy o musicalu, tymczasem mnie nie podeszła ta pierwsza połowa...może i kicz był zamierzony.....ale zupełnie nie podobało mi się. Natomiast druga połowa miło mnie zaskoczyła- to jak Satine chciała go ocalić, jak była świadoma tego, że umiera itd. Nie zgodziłabym się, że klimat jest cukierkowy, czy bajkowy. Nie widzę tu happy endu- jak w wielu musicalach, jest tylko wrażenie, że to bajka...a wiele musicali, w tym i ten nie kończy się wcale tak szczęśliwie.

Jednak mam jedno duże ale: gdybym miała ocenić ten film tylko jako musical, niestety dałabym mu 1-2 pkt...nie lubię tego typu przerabiania piosenek- wolę musicale z ikrą, z tym magicznym czymś, co nadaje tylko kompozytor w odpowiednich piosenkach do musicalu, które sam komponuje itd.

Podsumowując nie było tak źle, jak myślałam. Może, jeśli kiedyś obejrzę ML jeszcze raz dostrzegę nowe elementy, które mi się spodobają.

ocenił(a) film na 3
slinky

O fabule nie wypowiadam się źle, owa baśniowość (nawet ta 'disneyowska'), charakterystyczne dla XIX wieku stroje, czy surrealistyczny wizerunek Paryża uważam jak najbardziej na plus. Gdyby cały film był w takiej tonacji, byłbym pewnie entuzjastycznie się o nim wypowiadał.
Jak robimy film o XIX wieku to nawet jeśli są w nim współczesne przeboje, to miło się patrzy na ich przedpotopowe covery (Roxanne w wersji tango? Znakomicie!). Jednak nie rozumiem, po co ktoś tu wrzucił te techniawowe łomoty na poziomie wulgarnej młodzieży wożącej się BMW (z dużym basem). Tak samo układy taneczne znane z najbardziej komercyjnych teledysków, których osoba o wyższym zamiłowaniu muzycznym (jak ja i wielu znajomych) wcale nie ogląda. I pytanie: czy ja, jako szukający większej głębi filmowej kinoman, ze słabością do musicali, oglądam niezwykle znane, doceniane przez wszystkich (również znawców) dzieło, czy - do licha - zapewniam sobie seans Vivy / Eski? Tu jest właśnie ten problem, który mnie nurtuje. Podkreślam - Moulin Rouge to zmarnowany pomysł i wielka wtopa krytyków.

ocenił(a) film na 9
Bruce_Lee

Vivy? Eski? o czym Ty mówisz w ogóle? co ma wspólnego KABARETOWE przedstawienie z teledyskami gagi czy seansami eski/vivy? żal mi jest tych wszystkich pseudo znawców kina i pseudo znawców muzyki. Po pierwsze jeśli jesteś osobą o wyższym zamiłowaniu muzycznym nie dziel muzyki. Ja nie jestem zwolennikiem Gagi, ale uważam ją za pewnego rodzaju fenomen. Nie odbieraj jej tego tylko ze względu na to, że nie podoba Ci się jej muzyka. Nie bądź niesprawiedliwy. Porównywanie jej do kabaretu Moulin Rouge jest co najmniej nie na miejscu, natomiast utożsamianie Gagi z czymś złym czy tez kiczowatym tym bardziej. Ale to taki nawias. Miał być kolor, miał być hałas, miało być zupełnie nowatorsko. Była świetna operatorka jeśli chodzi o kamerę, mało tego całość nie jest przesłodzona, bo jak już ktoś wyżej wspomniał, film dzieli się na części, gdzie w jednej występuje CELOWE nagromadzenie KICZU, a w drugiej skupienie się na poważniejszej sprawie, ze zwolnionym tempem, nie odchodząc przy tym od zastosowania odrobiny groteski czy też owego wciąż obecnego koloru, który niewątpliwie każdej scenie nadawał sens. Wszystko jest na miejscu. Genialna muzyka, genialni aktorzy, sceny taneczne (roxanne) w żadnym razie według mnie nie kojarzące się z teledyskami GAGI czy BEYONCE. Nie rozumiem dlaczego tak trudno jest Wam wszystkim zauważyć nutę ironii i groteski, którą w genialny sposób reżyser umiejscowił w naprawdę mało zabawnej historii nieszczęśliwej miłości.
Luhrmann to facet, który na drugie powinien mieć WYOBRAŹNIA.
AMEN.

ocenił(a) film na 3
melancholiap

No właśnie, pozwól, że zapytam, Wielki Znawco, CO wspólnego ma kabaretowe przedstawienie, XIX-wieczne, z tym, co widzimy tutaj?
Nie wkurwiaj mnie z określeniami typu 'żal' i wyzywaniem ludzi od 'pseudoznawców' tylko dlatego, że mam inne zdanie od Ciebie.
Mamy inne wyczucie gustu, i kiczu. Jak dla mnie, zupełnie nie na miejscu jest muzyka typu techno i hip hop w tym ponoć 'baśniowym' musicalu.
Dla mnie Gaga to jest beztalencie, osoba skandalem i obleśną tandetą szukająca sławy, jej 'muzyka' to elektronicznie obrobiony bełkot na elektronicznym podkładzie. Podobnych środków chwytali się, widać twórcy tego filmu. Obok naprawdę dobrych pomysłów (i utworów) mamy tu zupełnie bezpłciowy miszmasz.
IN NOMINE PATRIS.

ocenił(a) film na 9
Bruce_Lee

http://www.youtube.com/watch?v=_7HvURBhMGE elektronicznie przerobiony bełkot? zdajesz sobie sprawę z tego, że gaga śpiewa bardzo rzadką barwą głosu zwaną kontraltem? myślę, że nie. zostaw kurwy dla siebie. polecam obejrzenie linka. nie wyzywam- wyciągam zaledwie wnioski, które wysnułam czytając Twoją wyssaną z palca opinię i mam prawo uważać, że jesteś pseudoznawcą- choćby dlatego, że nie zdajesz sobie sprawy z muzycznych możliwości Lady Gagi. nie jestem jej fanką, ale nie odbiorę jej talentu tylko i wyłącznie dlatego, że nie podoba mi się do końca muzyką, którą tworzy- bądźmy sprawiedliwi, nie krzywdźmy jej i przede wszystkim NIE DZIELMY MUZYKI. inne zdanie? oczywiście! byleby mądre i rzeczowo uzasadnione. nie wchodzę w dalszą dyskusję, bo widzę, że nie ma to sensu.

ocenił(a) film na 3
melancholiap

Jakim prawem moją opinię nazywasz wyssaną z palca?
Że nie podzielam 'ochów' i 'achów' nad tym dennym filmem? Czujesz się gorzej, że ktoś nie przepada za czymś, co Ty może lubisz?
Wyciągasz wnioski? A skąd Ty wiesz cokolwiek o mnie? Skąd wiesz o mojej wiedzy filmowej, i jakim prawem to podważasz, nazywając mnie pseudoznawcą?
To samo dotyczy muzyki... Co Ty możesz wiedzieć?
A Gaga to jest dla mnie elektronicznie przerobiony bełkot (słyszałaś może 'Poker face'?), muzyka też jest na poziomie dennym. Jej styl mi się nie podoba. Jej teledyski mi się nie podobają. To jest zwykły szajs tworzony pod publikę. Takie moje zdanie, podkreślam, może Ty nie wiesz, co to jest czyjeś zdanie, zatem Cię uświadamiam.
Kontralt? Nie wiem co to jest, i szczerze, nie interesuje mnie to. Nie zamierzam też wnikać w 'możliwości' i 'talenty' tejże 'artystki', użyłem słowa Gaga wyłącznie w celach porównawczych. Jeżeli to dla Ciebie 'brak wiedzy muzycznej' (nie znając tego, czym się interesuję), to chyba nie mamy o czym dyskutować!

ocenił(a) film na 9
Bruce_Lee

:)) też Cię kocham

ocenił(a) film na 3
melancholiap

cieszę się ;]

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

Jestem fanem "Moulin Rouge!", widziałem ten film kilkanaście razy i za każdym razem odkrywam go na nowo. Ale postaram się być w miarę obiektywny.

1. Naiwność historii? Chyba nie trudno zauważyć jak ten film się zaczyna - rozchyla się kurtyna (pierwszy znak, że mamy do czynienia z fikcją), potem Touluse śpiewa piosenkę (drugi znak, że mamy do czynienia z fikcją), następnie dopiero Christian spisuje swoją historię (trzecia warstwa fikcji). Już w samej fabule: Christian pije absynt (jest pod wpływem, trudno więc mówić o racjonalnym oglądzie rzeczywistości), wchodzi do Moulin Rouge (świątyni ułudy i płatnej, udawanej miłości). W środku mamy jeszcze jeden fikcyjny spektakl, który tak właściwie jest katalizatorem romansu Christiana i Satine. Wniosek? Reżyser nagminnie daje znaki, że mamy do czynienia z umowną sytuacją, przefiltrowaną przez doświadczenia kinowe (znak pierwszy), muzyczne (znak drugi), literackie (znak trzeci) i teatralne (spektakl w obrębie filmu). Odczytać ten początek możemy jeszcze inaczej: najpierw było kino, potem była muzyka, a na końcu dopiero powstał scenariusz do tego filmu - tak, żeby pozbierać wszystkie cytaty. Fabuła jest zresztą naiwna programowo jeszcze z innego powodu: podobnie jak warstwa muzyczna jest zbiorem popkulturowych motywów i cytatów (z "Damą Kameliową" na czele). Fakt, że historia w filmie przefiltrowana jest przez trzy osoby (dyrygenta [zapomniałem imienia], śpiewającego Toulusa i wreszcie Christiana) to także znak, że mamy do czynienia z opowieścią skrajnie zsubiektywizowaną i zmitologizowaną.

2. Skąd w 1900 roku techniawa? To też jest logiczne i łączy się z poprzednim punktem. Kiedy powstał film? W 2001 roku. "Moulin Rouge!" to podsumowanie tego, co działo się w popkulturze w całym XX wieku, hołd dla wieku XX, jego największych hitów, gwiazd, filmów (wybranych bardzo subiektywnie). Stąd przemieszanie wszystkiego, wynikające z napięcia pomiędzy datą powstania a czasem akcji filmu. :)

3. Co do "chlapania na płótno różnych kolorów". Ja bym porównał ten film raczej do obrazów impresjonistów, którzy malują kropkami (nie wiem jak się ta technika nazywa, nie jestem znawcą sztuki). Kiedy patrzysz zbyt blisko widzisz bezsensowne kropki, dopiero z pewnego dystansu dostrzegasz sensowny obraz i kunszt wykonania. Jaki więc "Moulin Rouge!" ma sens? Jak już wspomniałem, jest spojrzeniem na popkulturowy dorobek wieku XX. Jest też z jednej strony pochwałą "romantycznej" miłości, z drugiej - wynikającym z konstrukcji spostrzeżeniem, że taka miłość istnieje tylko w obrębie fikcji (patrz punkt pierwszy). Przede wszystkim jest to jednak film postmodernistyczny, w którym liczy się zabawa oraz żonglerka cytatami i motywami - inteligentna żonglerka, połączona z dekonstrukcją (patrz: "Sound of music") czy reinterpretacją (patrz: "Like a virgin").

Polecam obejrzeć "Moulin Rouge!" jeszcze raz i odrobinę uważniej.
Tyle ode mnie. :)

Bhuvan

Do słów przedmówcy dorzuciłbym jeszcze następujące spostrzeżenie.
Gdybyśmy mieli do czynienia z naturalistycznym studium relacji społecznych we Francji okresu Fin de siècle, to oczywiście film leży. Począwszy od braku kontrastu z pozostałą częścią dzielnicy Montmartre, poprzez wykorzystanie postaci autentycznych w innych rolach (choćby Henri de Toulouse-Lautrec w rzeczywistości był malarzem, niezwykle nowatorskim i kontrowersyjnym w swoim czasie), skończywszy na samej warstwie fabularnej. Można oczywiście dowolnie mnożyć niedomagania filmu, choćby zdecydowanie zbyt małą ekspozycję kankana w Moulin Rouge. Przecież autentyczny lokal o tej nazwie z tego właśnie słynął. Baaaa...wlaśnie największa kontrowersja związana była z tym tańcem - Henry de Toulouse na wykonanym dla właściciela afiszu umieścił tancerkę w charakterystycznej dla tego tańca pozie, co wywołało szok w artystycznym świecie ówczesnego Paryża.

Ale to jest przecież musical. Naprawdę dobrze zagrany, z rewelacyjnym wręcz pomysłem i wykonaniem muzycznym, naprawdę robiącymi wrażenie choreografiami, świetną scenografią i kostiumami.
Do tego, co wskazuje Bhuvan, niesie wartości nie tylko estetyczne i artystyczne, lecz także stanowi komentarz do współczesności, zabiera głos w dyskusji o (pop-)kulturowym dorobku XX wieku. Moim zdaniem mieszanka wybuchowa.

PS. Bhuvan - technika malarska, do której się odwołujesz, to pointylizm(stosowany po raz pierwszy przez Georges-Pierre Seurat). Impresjonizm stosował plamy, pointylizm jest dorobkiem neoimpresjonizmu.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
pik_nick

Jestem pasjonatem kina Azjatyckiego. Skoro każdy ma prawo do opinii to ja dodam od siebie, że Bruce Lee pewno przewraca się w grobie.

ocenił(a) film na 10
meski

Może skoro jeszcze tu jestem uzasadnię swój wywód dość odważnym stwierdzeniem, że Bruce Lee zdecydowanie miał romantyczną duszę :-)

ocenił(a) film na 3
Bhuvan

Witam, panie Bhuvan!
Dziękuję za naprawdę szczegółowe wyjaśnienie fenomenu tego filmu. Być może pozwoli mi to nieco przymknąć oko na to, co mi się w nim nie podoba, i wyłowić te smaczki, o których wspomniałeś.
Bardzo szanuję takie dyskusje, szacunek do czyichś poglądów, a nie wytykanie komuś jego upodobań i na tej podstawie wyzywanie go od pseudo znawców, jak pani melancholiap.
Niestety jednak, muzyka zaprezentowana w tym filmie i tak jest dla mnie niestrawna, gdyż nie cierpię techno ani przebojów w stylu Spice Girls, którymi ten film ocieka.
Jedynie 'Like a virgin', 'Roxanne' w wykonaniu Jacka Komana i te FAKTYCZNIE musicalowe piosenki przypadły mi do gustu.
Jeśli chodzi o dobre musicale o tworzeniu musicali - przy jednoczesnym podkreślaniu klimatu swojej epoki - serdecznie polecam Ci 'Producentów' z 2005 roku. Ten film mogę określić dwoma epitetami: 'zabójczo śmieszny' i 'genialny'.

Meski:
Kino azjatyckie lubię bardzo, w szczególności cenię Bruce'a Lee. Nie trawię jednak Bollywoodu. Nie rozumiem jednak czemu twierdzisz, że Bruce Lee ma przewracać się w grobie, skoro z hinduską tandetą ma tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem.
Czy miał romantyczną duszę to nie wiem :) w każdym razie jeżeli to jakaś aluzja do mnie, to przestrzegam Cię, żebyś nie osądzał ludzi w tak powierzchowny sposób, bo kiedyś możesz się na tym przejechać.
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

To straszne... Panie Bruce_Lee... (-;
Tu nie ma żadnych bezpośrednio skierowanych personalnych pretensji, przynajmniej ja takich nie stosuję, a wręcz uważam, że osoby korzystające z forów tego portalu, w opisywany przez Pana sposób i tak reagujące na stworzony przez kogoś post tematyczny, nie powinny więcej prosić mamy czy taty o odblokowanie filtra rodzinnego z zakresu od 0 do 5 roku życia. To samo tyczy się osób nadwrażliwych, na wypowiedzi innych. Tyle na wstępie, który cóż... jakoś tak sam z siebie okazał się być dłuższy niż rozwinięcie...
Za cholerę nie wiem o co chodzi Ci z tym Bollywoodem, bo skoro akcja Moulin Rouge dzieje się w Paryżu, to albo ja coś przegapiłem, albo zaczęliśmy rozmawiać o musicalach w spektrum ogólnoświatowym, albo to jakaś aluzja do mnie i sam będę musiał zaraz włączyć u siebie ten filtr rodzinny - to miało być rozwinięcie (-;
Na zakończenie... również pozdrawiam.

PS. Z ciekawości... Jakie musicale, lepsze od Moulin Rouge, widziałeś w swoim życiu?

ocenił(a) film na 3
meski

Nie wiem, czy ta wypowiedź jest jakąś ironią w moją stronę - czy panny melancholiap.
Przedstawienie, które wykonują bohaterowie filmu, kojarzy mi się z Bollywoodem.
Nie rozumiem też porównania Bollywoodu do Bruce'a Lee, ani Twojej wypowiedzi odnośnie jego 'romantycznej duszy'.
Lepsze musicale jakie widziałem? On the Town, Singin in the rain, Holiday Inn, Robin and the 7 Hoods, Hair, Grease, All That jazz, Chicago, Jesus Christ Superstar, Rocky Horror Picture Show, the Producers...

ocenił(a) film na 3
Bruce_Lee

podpisuje się pod postem założyciela tematu

Picard

http://spectacularmovie.blogspot.com/2011/03/moj-osobisty-nr-1-moulin-rouge.html

Moja recenzja Moulin Rouge, w której udowadniam że założyciel tematu się myli :C

ocenił(a) film na 10
Bruce_Lee

Słyszałeś kiedyś o takim malarzu jak Jackson Pollock? ;P

ocenił(a) film na 10
dziadulus

Dopiero teraz zauważyłem, że temat już się przewinął. Ale w każdym razie film stosujący właśnie estetykę podsumowującą popkulturę ostatniego stulecia nie mógł dostać lepszej pochwały niż porównanie go do ekspresjonizmu abstrakcyjnego ;]. Dokładnie taki był koncept. A że ta forma nie trafia w gusta szerokiej publiczności... tym lepiej jak dla mnie świadczy o poziomie, ambicji i odwadze filmowców - zrobić coś na przekór sztuce popularnej, homogenizowanej.

Bruce_Lee

Najgorszy czy najlepszy to kwestia gustu.
Ale musicie chyba przyznać, drodzy filmwebowicze, że film nie pozostawia was obojętnymi. Wywołuje Wasze silne reakcje o czym świadczy ta burzliwa dyskusja na forum. A o to chyba chodzi każdemu twórcy filmowemu i uważałby to za pozytyne :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones